Login
Get your free website from Spanglefish
This is a free Spanglefish 2 website.

Morskie Oko


JEZIORO GÓRSKIE

MORSKIE OKO - 1,395 metrów n.p.m


Region: Małopolska: Tatrzański Park Narodowy
Łańcuch górski: Karpaty
Pasmo górskie: Tatry - Tatry Wysokie
Położenie: Dolina Rybiego Potoku, Mięguszowiecki Szczyt
Powierzchnia: 34,39 hektary
Długość: 862 m; szerokość: 568 m
Centrum turystyczno-informacyjne: Zakopane


WYPRAWA
29 kwiecień 2011 - w wyprawie uczestniczyły 2 osoby

 

 

REFLEKSJE Z WYPRAWY


Morskie Oko jest największym jeziorem w polskich Tatrach o klasycznym, polodowcowym pochodzeniu. Jego wody wypełniają misę skalną, którą przez miliony lat drążyły wznoszące się tu kiedyś potężne lodowce. Do brzegów Morskiego Oka dotarłem 29 kwietnia 2011, kiedy to - po blisko 30 latach - znów dane mi było wyruszyć na wycieczkę po tatrzańskich szlakach. W tamtych jednak czasach nigdy nie odwiedziłem Morskiego Oka. Jako młody chłopak nie zwracałem większej uwagi na góry i nigdy też nie szukałem okazji, aby wyruszyć na wspinaczkę po górskich bezdrożach. To wszystko zmieniło się jednak kilka lat temu, gdy po raz pierwszy pojechałem w Alpy. Odtąd góry stały się moją prawdziwą pasją. Po Alpach, przyszedł czas, aby zobaczyć także inne pasma górskie. Dlatego też byłem niezmiernie ciekawy, jakie wrażenie zrobią na mnie tatrzańskie szczyty. We wrześniu 2008 roku udało mi się wjechać kolejką na Kasprowy Wierch, który o tej porze roku całkowicie był już przysypany śniegiem. Muszę przyznać, że ujrzana wówczas panorama Tatr mocno przypadła mi do gustu. Nie były to, co prawda, Alpy, ale widok z Kasprowego był uczynił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jedyną ujemną stroną Tatr, jaką wówczas dostrzegłem, to masy ludzkie pojawiające się w każdym niemalże dostępnym zakątku gór. Idąc szlakiem do Morskiego Oka odnosiło się czasami wrażenie, że przebywa się w częstochowskich alejach podczas wejścia pielgrzymki warszawskiej na Jasną Górę. Jest to już zapewne naszą narodową cechą, że lepiej czujemy się w dużych watahach. Widząc podobne sceny, chciałoby się więc rzec: kupą, mości panowie.

Inny, często spotykany obrazek na tatrzańskich szlakach, to widok źle ubranych, jak na warunki górskie, osób. Nie są to pojedyncze przypadki, ale całe tuziny przemierzających górskie szlaki turystów na wysokich obcasach, w kawiarnianych sukienkach i weselnych garniturach. Dość groteskowy to widok, ale z drugiej strony może to właśnie jest całkowicie normalne, a groteskowo wyglądają właśnie ci - przemykający ukradkiem i jakby trochę speszeni - miłośnicy gór wyposażeni w ostre czekany, raki i zwoje lin. Dlaczego bowiem dwóch w średnim wieku mężczyzn, wspinających się po pionowej granitowej skale w pełnej alpejskiej uprzęży, miałby być mniej groteskowym widokiem niż tabun młodych kobiet próbujących w szpilkach pokonać jeden z tatrzańskich szlaków?

Znawcy Tatr z łatwością określą, które z tamtejszych szczytów stanowią prawdziwe wyzwanie dla amatorów górskich wspinaczek. Bez zmrużenia oka wskażą palcem tak zwane prawdziwe góry. Są to najczęściej te o najbardziej postrzępionych i niedostępnych graniach i szczytach. A jak to jest z ludźmi? Czy można określić tak zwanych prawdziwych ludzi? Naziści wypracowali swoją własną klasyfikację wartości, z których powinien składać się prawdziwy człowiek. Także dzisiaj w społeczeństwie nastawionym na osiągnięcie sukcesu, prawdziwy człowiek to ten, który jest w stanie zdobyć wszystko, czego zapragnie: sława, majątek, stanowisko, powodzenie. Tylko, czy to na pewno chodzi? Czy taka osoba jest na pewno prawdziwym człowiekiem, czy tylko manekinem powielającym pewne społeczne oczekiwania; niewolnikiem pochłaniających go spraw i rzeczy? Jean Vanier, założyciel wspólnoty l’Arche dla osób niepełnosprawnych umysłowo, twierdzi natomiast coś całkowicie innego. Według niego to właśnie osoby, których dotknęła niepełnosprawność intelektualna i umysłowa, ujawniają prawdziwe oblicze ludzkości. Nie potrafią ukryć niczego kim naprawdę są. To, co miliony powtarzają bezrefleksyjnie każdego poranka, przymierzając przed lustrem nowe maski, aby tylko nie zdradzić się przed innymi swojej prawdziwej tożsamości – osoby niepełnosprawne tej umiejętności nie posiadają. Ukazując swoje naturalne oblicze, stają się prawdziwą twarzą ludzkości: często zagubioną, przerażoną i niepewną, albo radosną i szczęśliwą, gdy spotkają na swojej drodze kogoś, kto okaże im odrobinę sympatii i miłości. Są prawdziwi tak bardzo, jak prawdziwe potrafią być tylko najwyższe alpejskie szczyty, które nie przejmują się wcale, gdy ktoś próbuje wspinać się po ich stromych granitowych żlebach i graniach.

Wędrówka do brzegu Morskiego Oka przebiegała nadzwyczaj spokojnie tym bardziej, że pogoda tego dnia szczególnie sprzyjała takim spacerom. Wiatr delikatnie chłodził policzki, a wysoko przepływające chmury nie zapowiadały żadnych nieoczekiwanych burz i zawiei. Pewnym zaskoczeniem była natomiast obowiązkowa opłata za wejście na szlak. Mój towarzysz wyjaśnił mi, że jest to teren parku narodowego i z tych opłat trzema utrzymywać cała tatrzańską infrastrukturę. Przyjąłem to ze zrozumieniem tym bardziej, że opłata nie była aż tak dotkliwa. Zaskoczył nas jednak widok dwóch kompletnie pijanych piechurów, którzy bezceremonialnie zaczepiali pozostałych turystów, czego efektem były wybuchające od czasu do czasu małe awantury. Porządek podjęli się zaprowadzić przechodzący obok oddział jakiejś paramilitarnej organizacji bojowej, ale nawet oni dali szybko za wygraną, zostawiając na łasce dwóch pijaków coraz bardziej poirytowanych spacerowiczów. Pierwsza myśl, jaka wówczas przyszła mi do głowy nie była zbyt oryginalna. To, że po tatrzańskich szlakach wędrują bezkarnie pijani piechurzy nie powinno nas bynajmniej zaskakiwać. Słyniemy bowiem od dawna z dużej tolerancji wobec osób słaniających się w miejscach publicznych od spożytego alkoholu. Jest to przecież codzienny obrazek polskiego krajobrazu. Czy widok pijanych mężczyzn nie powinien raczej skłonić mnie do refleksji, że jest to właśnie przejaw tęsknoty za prawdziwym obliczem ludzkości? Być może w taki oto sposób wyraża się w naszej kulturze pragnienie, aby być zwyczajnie sobą. Po tej myśli wszystko wróciło do normalnego stanu. Nadal wszystko wydawało się być pięknie a widok zatopionych wysoko w chmurach tatrzańskich szczytów wpływał łagodząco na wszelkie stresy wywołane napięciem życia miejskiego.

Click for Map
sitemap | cookie policy | privacy policy | accessibility statement