Login
Get your free website from Spanglefish
This is a free Spanglefish 2 website.

Weisser Kopf


WEIßER KOPF - 2,577 m 


John O’Donohue (1956-2008), irlandzki poeta, kapłan i filozof, pisał, że misterium nigdy nie opuszcza nas w naszym życiu. Wszędzie istnieje cisza tamtego, doskonałego świata, która wyłania się z naszych wyobrażeń i słów; cisza, która dochodzi z naszych myśli. Cały świat żyje wewnątrz naszego serca. Świat, który tylko ja sam potrafię powiązać z moim wewnętrznym światem. Poprzez dźwięk naszych słów dobiega też głos z góry, która wznosi się w najskrytszym zakątku naszej duszy. Każde wydarzenie, które dokonuje się w świecie dociera też do naszego wnętrza, budując szczyt górski naszych przeżyć, doświadczeń, wrażliwości, rozumienia Boga, siebie i innych.

Podczas wakacji w Alpach w 2005 roku, dokonało się to, co już wcześniej wiedział Jon Levenson, żydowski filozof, który miał absolutną racje twierdząc, że geografia nie jest niczym innym, jak widzialną formą teologii. W mojej parafrazie ująłbym to jeszcze bardziej dosadnie, chociaż w nieco inny sposób. Powiedziałbym, że to raczej teologia nie jest niczym innym, jak duchową formą geografii. Dostrzegłem to podczas mojej pierwszej górskiej wspinaczki, gdy latem 2005 roku znalazłem się z przyjacielem na szlaku, który wiódł na szczyt góry Schleinitz.

Niektórzy twierdzą, że w górach myśli stają się lekkie i przejrzyste, że potrafią głębiej przeniknąć do odległych obszarów duszy; nawet tych jej warstw, które wydają się szczególnie mroczne i niedostępne. Uzmysłowiłem to sobie właśnie teraz, kiedy zauroczony widokiem Taurów Wysokich, usiadłem znużony na chłodnej skale. Spojrzałem w dół, gdzie za mgławym obłokiem można było dostrzec rozgrzane w lipcowym skwarze alpejskie miasteczko Lienz. Byłem szczęsliwy. Nie wiedziałem nawet co jest przyczyną tego przejmującego uczucia szczęścia, ale nie próbowałem nawet utracić jednego ułamka sekundty, aby analizować powód tego szczęścia. W tym momencie było to niepotrzebne. Wystarczyło rozkoszować się osnieżonymi szczytami i odległym widokiem tętniącego w dole życia. To właśnie było szczęście. Tylko to w tym momencie miało sens. Tylko to się liczyło. Przypomniały mi się tytuł znalezionej kiedyś na regale książki, której nigdy nie dane mi było nawet otworzyć. Nie jej treść była jednak w tym momencie istotna, ale tytuł srebrzący się na czarnej obwolucie: The Power of the Now.

Click for Map
sitemap | cookie policy | privacy policy | accessibility statement